środa, 22 sierpnia 2012

5.) Sabat Czarownic

Jakie to jest dziwne.
O ślubie to nie pamiętały, nawet kartki nie dostaliśmy (chociaż zawiadomienia to wysyłaliśmy hurtem do wszystkich z rodziny i znajomych) a jak tylko pojawił się mały kosmita to wszystkie dalekie (praktycznie nieznane) ciotki przypomniały sobie o naszym istnieniu.

No i miałam przez cały weekend Łysą Górę w mieszkaniu.
Przybyły (podobno) pociągami, samochodami, autobusami
(a mi i tak się wydaje, że w przedpokoju miałam tylko jedną  miotłę-moją prywatną)...

...i się zaczęło: piszczenie, paplanie, seplenienie jakie to kosmiciątko ładne, maleńkie i słodkie.
Oczywiście gratulacje odbierał tata małej kosmitki a mnie baby jedne zagoniły do kuchni
(bo za ich czasów to jak kobieta w polu urodziła to brała dzieciaka do koszyka i dalej robiła-
-gratuluję kondycji...ale czy to dotyczyło którejś z was? czy tylko plotki opowiadacie?),
wiadomo: w/g ludzi ich roczników
 miejsce żony i matki jest w domu (najlepiej w kuchni) bo trzeba:
 dzieci przypilnować, mężusiowi dogodzić, o dom zadbać...a gdzie równouprawnienie?

znaczy się tak całkiem za równouprawnieniem to nie jestem, 
miło jest dostawać kwiatki, drobiazgi i różne inne dowody miłości i uznania bez okazji...
poza tym w/g mnie prawdziwe równouprawnienie będzie dopiero wtedy jak faceci zaczną rodzić
...więc raczej nigdy

Ale wracając do tematu: ja świeżo po porodzie nie dość, że spałam na podłodze bo łóżko zajęły (znaczy na karimacie ale i tak na poziomie podłogi) to jeszcze tylko z półmiskami, talerzykami i filiżankami musiałam latać bo jak tylko tata małej kosmitki chciał mi pomóc to zaraz podnosił się krzyk: siadaj! siadaj! ona sobie poradzi! (co za pipy jedne, same już zapomniały co to znaczy jak człowieka prawie rozerwie) ale ostatecznie tata kosmitki stanął na wysokości zadania: ryknął, krzyknął (zionął ogniem) i się baby (Jagi) uciszyły.
Co jak co ale nie mogę narzekać: prawdziwego faceta mam w domu: i stanie w obronie (uciśnionych) i pomoże przy małej i nawet cosik ugotować potrafi...a ja od kilku miesięcy nie muszę zakupów dźwigać bo on zawsze ze mną...
mój bohater :)

1 komentarz:

  1. Zgadza się. A później będą za policzki szarpać i mówić jak to małe dziecko urosło. Pamiętam, że jako dziecko nienawidziłem jak przyjeżdżały te wszystkie dalekie ciotki. Masz rację to czarownice.

    OdpowiedzUsuń