czwartek, 16 sierpnia 2012

2.) pierwsze spotkanie trzeciego stopnia

No i się stało.

Kilka miesięcy czekania, trochę "walki", chwila na zapoznanie się, trochę czasu na dojście do siebie i pielęgniarki przyniosły mi jakieś dziwne zawiniątko...a w nim...coś małego i śpiącego...

i dobrze, że śpi bo przy takiej opiece zdrowotnej to nawet umrzeć się nie da (u nas pewnie zanim by się zorientowali minąłby tydzień, dobrze, że wymiotło mnie do innego miasta)...a co dopiero rodzić

ale udało się. Jakimś cudem, tak cudem, bo ponoć prawie zeszłam-nie pamiętam-byłam nieprzytomna i ja i dziecko (bo to chyba ono jest w tym zawiniątku) mamy się dobrze.

Za dwa dni wypiszą nas do domu...JA CHCĘ JUŻ TERAZ !!! chcę do moich bezpiecznych czterech kątów, do mojego wygodnego łóżka...bez wiecznego zaglądania personelu i pytań jak się czuję...no fatalnie ale jakoś przeżyję

ups...to chyba kłania się zmęczenie materiału (czyli mnie). Czas wziąć przykład z zawiniątka i też się zdrzemnąć.

1 komentarz: