niedziela, 16 sierpnia 2015

a jednak można poczuć się zimowo w upalne dni

Mając w domu Malamuta, letnie upały nabierają zupełnie innego znaczenia. Tutaj jest to już kwestia przetrwania. Mamy o tyle dużo szczęścia, że nasz Mamucik w miarę dobrze znosi wysokie temperatury. Nie oznacza to oczywiście, że latamy z nią wszędzie i o każdej porze...bo przy 35°C to nawet nam się za bardzo nie chce ruszyć z domu.
No wiadomo, jak trzeba to trzeba ale nic na siłę. A nasz Mamut nawet w te upalne dni potrafi znaleźć sobie rozrywkę. Po prostu uwielbia molestować ciocię M. Nie ważne, że w domu miska pełna zimnej wody, nie ważne, że na dworze w cieniu stoi druga, nie ważne, że popija z basenu od małej...jak na horyzoncie pojawi się ciocia...Mamucik nagle usycha z pragnienia. Biorą w łeb ciociowe plany podlewania kwiatków kiedy wielka mordzia pakuje się między kranik a konewkę. Dobrze, że ciocia tak lubi Mamucika bo inaczej już dawno pogoniłaby laską :)
Cóż takiej mordki nie da się nie lubić


Zresztą ja też nie mam łatwego podlewania. Mamucik łazi za mną krok w krok i tylko czeka aż zamienię konewkę na zaskrońca ogrodowego. Bo kiedy przez cały dzień z nieba wylewa się tak gorące powietrze, że nawet jak widać chmury burzowe to deszcz wyparuje zanim ochłodzi ziemię, najlepsze co może być to basen albo szybki prysznic. Mamucik uwielbia się kąpać. Wiadomo, nikt z nas nie jest na tyle szalony by podlewać zieleninę czy psa w ciągu dnia ale wieczorem, gdy temperatura spada do jedynych 30°C to już zupełnie inna sprawa. Wtedy zaczyna się zabawa. Mamucik pakuje się pod węża, udaje atak, udaje zwłoki...wszystko udaje żeby tylko i ją podlać. Oj jaka ona wtedy jest szczęśliwa...brak słów by to opisać :)
Co prawda robi wtedy kałuże w domu ale biorąc takiego psiaka wiedzieliśmy na co się piszemy. A wieczorem Mamucik udowadnia jak wielka jest jej miłość do kafelek...kojec już dawno poszedł w zapomnienie, jest bo jest, jak nabroi to się na nim kładzie z miną niewiniątka a od kilku miesięcy jej ''posłaniem'' jest korytarz...szczególnie upodobała sobie drzwi. Taki niepowtarzalny alarm przeciwwłamaniowy - jak się włamywacz przewróci o Mamucika to ruda wścieklizna zacznie się drzeć.




Oj, miałam pisać jak wygląda nasze wspomnienie zimy w środku lata... Wiadomo, Mamucik to lokomotywa północy, musi ciągnąć inaczej wariuje, traci rozum, resztka klepek się jej przestawia...i przekopuje się przez grządki do samej Alaski. Więc skoro mus to mus. Jeśli ciągnięcie tak ją uszczęśliwia to niech ciągnie: zimą sanki - latem rower.


Mała była lekko zszokowana kiedy okazało się, że nie musi pedałować, ale jakby nie patrzeć jedna i druga była zadowolona. Ruda wścieklizna miała problem ze koordynowaniem się z tym zaprzęgiem ale to nic nowego. Udało się dotrzeć do domu bez uszczerbku na zdrowiu i z rozbawionym towarzystwem. Skoro raz się spodobało to powtarzamy ten eksperyment przy każdej możliwej okazji.

P.S.
Kiedy Paulina zawita do miasta, Mamucik wpada w ekstazę bo ma z kim biegać, a w zeszłym tygodniu zainwestowaliśmy w takie ustwojstwo do roweru - więc nawet jak naszej młodej biegającej pani adwokat nie ma w mieście, to Daniel też już wie jak uszczęśliwić i równocześnie wykończyć psa.
Mamucik po takich wyjściach dyszy jak prawdziwa lokomotywa, produkuje niezliczoną ilość kałuż pocąc się jak smok i co 5 minut zmieniając miejsce [bo jak już nagrzeje to co ma pod sobą to szuka zimnych kafli] ale taka wykończona jest najszczęśliwsza na świecie.
zdjęcia pochodzą z z naszych prywatnych zbiorów,
wykorzystanie ich w jakimkolwiek celu będę uznawała za kradzież,
nie wyrażam zgody na kopiowanie, zapisywanie czy wykorzystanie zdjęć, czy tekstu w jakimkolwiek celu,
zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych [Dz.U.1997nr133poz.883] oraz ustawą o ochronie własności intelektualnej [Dz.U.1994nr24poz.83].