sobota, 28 maja 2016

sezon polowań uważam za otwarty

A więc był dzień matki. Niby nic takiego bo przecież matką jest się przez cały rok a nie tylko jeden dzień. Nie często się zdarza by tego samego dnia było też Boże Ciało.

Tak więc najpierw procesja a potem impreza. Taka łączona. Okrągłe urodziny i wspomniany dzień matki. Czyli w biegu od rana. Udało nam się w ostatniej chwili załapać na podwózkę, więc o dziwo nie spóźniliśmy się na mszę. Oczywiście zanim doszliśmy do kościoła [jakieś 200-300 metrów] udało nam się pogubić: mama wystartowała niczym rakieta, tata z Wiką starali się ją dogonić ale nie byli w stanie a my zagamoniowaliśmy i straciliśmy wszystkich z oczu...

Pół mszy łaziłam jak głupia między ludźmi szukając ich [bo nie wiadomo co Wiktorii wpadnie do głowy w takim tłumie] i ostatecznie okazało się, że mogłam spokojnie stać bo wszytko jest pod kontrolą. Dziadek z wnuczką, dwie siostry i my. I każda grupa była zadowolona, a co tam. Oczywiście jak na muzyka przystało, tata szedł tuż przy orkiestrze, co Wiktorii bardzo odpowiadało. Spotkaliśmy się dopiero w punkcie zbiórki - przy samochodzie.

  

Poszliśmy złożyć życzenia mamie Daniela i wróciliśmy pomóc przy organizacji urodzin. Wiadomo, u dziadka na urodzinach jest wesoło. Były moje dwie mamy: ta rodzona i chrzestna, czyli dwie siostry. Każda z mam dostała ozdobne serduszko i piękne kwiaty - moje w wiszących donicach [do powieszenia w ogrodzie] a Daniela [z powodów logistycznych] zestaw w koszyczku...chyba wszystkie były zadowolone :)

Urodzinowy nie załapał się na nic, bo z prezentami byliśmy w dniu urodzin a nie imprezy :p

Ktoś mógłby się dziwić, że chrzestnej też wręczam kwiaty w tym dniu. Dla mnie jest to całkowicie naturalne. Faktycznie jest dla mnie jak druga matka. Mogę do niej przyjść, czy zadzwonić w każdej chwili. Kiedy odnoszę sukcesy - cieszy się bardziej niż ja, a kiedy dzieje się coś złego to wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Nie mogłabym jej pominąć w tak ważnym dniu.

 

Dla mnie Wiktoria przyniosła niespodzianki z przedszkola...ale najpiękniejszy prezent dostałam od niej wieczorem. Kiedy już wszyscy się rozeszli do domów...

  

Co prawda mieliśmy inne plany, ale impreza była tak fajna, że się przeciągnęła. Wiadomo, rodzina z ostrym zacięciem do grania i śpiewania. 
A jak już się ogarnie wszystko po takiej imprezie i zwyczajnie się pada na pysk to ochota na spacer czołga się w najdalszy kąt, gdzieś za szafę...

 

Więc, byliśmy już w domku, Wiktoria siedziała z książką i czekała aż skończymy się motać i włączymy nasz ukochany film. Szybko skończyłam ogarniać teren poimprezowy i mówię do mojej córci jaka jestem z niej dumna, że tak wspaniale się zachowała na mszy, i na procesji, i kiedy poszliśmy z wizytą do babci, i oczywiście w czasie urodzinowego grilla. Pytam, czy wie, że ją kocham - intensywne kiwnięcie...no to pytam czy i ona mnie kocha? A moja córka, która ma jakąś blokadę i nie mówi...nie podnosząc głowy znad książki rzuca od niechcenia TA KOCHAM [!]

No ludzie...o mało nie zeszłam z tego świata ze szczęścia! Oczywiście jak miała powtórzyć to się zawstydziła i buzia w ciup.
Niech sobie gadają, że to jakieś echolalia, że to nieświadomie...mam to gdzieś MOJE DZIECKO W DZIEŃ MATKI ZROBIŁO MI NAJPIĘKNIEJSZY PREZENT : POWIEDZIAŁO, ŻE MNIE KOCHA!!! I tylko to się liczy.

Żeby nie było, dziś obeszłam z dzieckiem uczestników grilla i mała wręczała pamiątkowe zdjęcia trzem z czterech szwagrów [bo ten czwarty - mój Daniel - sam zdążył obejrzeć zdjęcia i sam sobie wziął] babci i prababci - i oczywiście dzieciak miał radochę, że każdy ją ściskał, całował i dziękował. Żeby nie było: najpierw dzieciak był ze mną u fotografa, żeby szybko te zdjęcia wydostać z aparatu a potem szukałyśmy ramek i robiłyśmy babskie zakupy.
Tak, moja córka ma autyzm. 
Tak, nie mówi. 
Tak, z definicji powinna czuć się nieswojo, być przestraszona i niepewna w tłumie. 
Tak, z definicji powinna zrobić taki raban na imprezie [bo coś się dzieje, bo inne jedzenie niż zazwyczaj, bo jest milion powodów, dla których powinna], że wszyscy mieliby dość. 
Ale moje dziecko ma inne zdanie niż specjaliści od definicji: 
- tłum wywołał ciekawość, 
- dziadek i orkiestra - radość 
- a pełnia szczęścia była gdy podali karkówę z grilla i zaczęli śpiewać i grać. 
Owszem ma masę innych rzeczy typowych dla autyzmu ale na szczęście jest bardzo ciekawska i otwarta na wszelkie nowości i spotkania.
I tylko my wiemy ile nas kosztowało pracy, czasu, nerwów, pieniędzy i całej reszty, żebyśmy mogli iść a dzieckiem w każde miejsce, nawet w największy tłum...na przykład na dzisiejszy koncert, żeby pokazać jej wujka na dużej scenie:

 


A co do tego tytułowego polowania - to oczywiście na imprezy :D

zdjęcia pochodzą z z naszych prywatnych zbiorów bądź mają podane źródło,
wykorzystanie ich w jakimkolwiek celu będę uznawała za kradzież,
nie wyrażam zgody na kopiowanie, zapisywanie czy wykorzystanie zdjęć, czy tekstu w jakimkolwiek celu,
zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych [Dz.U.1997nr133poz.883] oraz ustawą o ochronie własności intelektualnej [Dz.U.1994nr24poz.83].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz