niedziela, 20 października 2013

sukienkowi, dzieci i prawdziwe życie

Kiedyś księża kojarzyli się głównie z wiarą. Dziś z aferami.
Co parę tygodni wybucha prawdziwa bomba z różnymi przekrętami, wymuszeniami i całą resztą śmieci. Nie wiem ile z tego jest prawdą, jednak jestem coraz bardziej zniesmaczona.

Czy dziś chłopaki zostają księżmi tylko dla łatwej kasy? Niestety coraz częściej myślę, że tak. Ludzi z powołaniem ze świecą szukać...a i tak ciężko znaleźć.

W całym zamieszaniu jakie ostatnio panuje, prym wiedzie abp Michalik. Jego wypowiedzi są jak scenariusz tandetnego filmiszcza klasy ''z'' (bo tania klasa ''b'' w tym porównaniu zasługuje na nominację do Oscara).

 
 Podczas mszy świętej we Wrocławiu, z okazji 90. urodzin kardynała Gulbinowicza, wieloletniego arcybiskupa archidiecezji wrocławskiej, Michalik wygłosił kazanie, podczas którego powiedział między innymi, że media piętnują nadużycia dorosłych wobec dzieci, ale nie zwracają uwagi na przyczyny tych zachowań. A według Michalika są to: "Pornografia i fałszywa miłość w niej pokazywana, brak miłości rozwodzących się rodziców i promocja ideologii gender."
Ponadto według Michalika winne są także agresywne feministki walczące o prawo do aborcji, prawo do tworzenia związków osób tej samej płci i prawo do adopcji dzieci przez te osoby. "To one walczą o to, żeby w szkołach i przedszkolach wygaszać w dzieciach poczucie wstydu, a nawet o to, żeby mogły decydować o zmianie swojej płci" - przytacza słowa Michalika Gazeta.pl.
Podobne słowa z ust Michalika padły już tydzień temu. Arcybiskup powiedział wtedy na zebraniu polskiego episkopat, że wielu molestowań dzieci udałoby się uniknąć, gdyby relacje między rodzicami były zdrowe. Michalik dodał, że dziecko "lgnie, ono szuka, i zagubi się samo, i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga" .
Po burzy medialnej, jaka się rozpętała, zarówno Michalik, jak i episkopat przeprosili za te słowa.


Nie wiedziałam co o tym myśleć. Wszyscy winni tylko nie ci księża oskarżeni o pedofilię. Abp nie widzi bałaganu na własnym podwórku ale z wielką lubością wytyka sąsiadom kilka liści na trawniku.
A jakim jest człowiekiem? Jeśli poniższy tekst jest choć w 1/10 prawdą, to bardzo fałszywym:

*jeśli nie widzisz textu a masz mocne nerwy-zapisz u siebie i wtedy przeczytaj
 
Ktoś z takim podejściem do innego człowieka, z takim wyimaginowanym poczuciem wyższości nie powinien być głową kościoła...nawet na najmniejszej, zapomnianej przez Boga parafii.

Nie chcę atakować Kościoła jako takiego, po prostu nie podobają mi się ludzie, którzy nie potrafią przyznać się do błędów. Tacy znajdą się wszędzie ale winą za pedofilię obarczać dzieci? To jest poniżej krytyki.

Zamiast przeprosin padły zarzuty.
Z takim podejściem za jakiś czas kościoły i kapliczki będą świeciły pustkami. Za kilka, kilkanaście lat te babcie, które dziś wydeptują drogę do świątyni niestety już zejdą z tego padołu łez. Kto wtedy zapełni ławki kościelne? Dzieci, młodzież i rodzice którzy dziś zostali oskarżeni i skazani bez wyroku? Nie sądzę. Oni raczej nie będą chcieli mieć nic wspólnego z wami, kapłanami.

Wśród moich znajomych większość jest bardzo negatywnie nastawiona do autora tych zarzutów. Wielu zapowiedziało wypisanie dzieci z lekcji religii jeśli nauczycielem będzie ksiądz (a spora część już to zrobiła), wielu nie chce, żeby ich dzieci służyły do mszy, należały do jakichkolwiek wspólnot przykościelnych czy chórów...a to wszystko przez kilka nieodpowiedzialnych wypowiedzi.
Abp właśnie wygonił dzieci i młodzież z Kościoła ...bo nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie się pchał tam gdzie nie dość, że go skrzywdzą to jeszcze obarczą winą za to co się stało.

Nawet komuna nie zrobiła tyle złego Kościołowi w Polsce co tych kilka wypowiedzi. Szkoda, że taki ktoś ma w ogóle prawo głosu, bo wbrew pozorom są jeszcze księża z powołania. Są dobrzy i źli, jak w każdym innym miejscu, jak w każdej innej sytuacji. Jest jedno ale: NIE MOŻNA WYBIELAĆ KATA I OSKARŻAĆ OFIARY. Nikomu tego nie wolno.

Drogi arcybiskupie,
 Jezus powiedział: ''pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie'',
czemu głowa Kościoła w Polsce robi wszystko by nie dopuścić do wykonania prośby Syna Bożego?

 

poniedziałek, 14 października 2013

jeden dzień

Dziś dzień nauczyciela. Ciekawe ilu uczniów i rodziców pamiętało?
 
Co chwila wiesza się ostatnie psy na nauczycielach.
Jakiejkolwiek strony się nie otworzy tam straszą, że uczniowie tacy biedni a belfrowie tacy źli.
 
Nie ma dnia bez afery. A to nieszczęsna małolata, której ktoś zwrócił uwagę na zbyt duży dekolt czy za mocny makijaż. Ewentualnie ci biedni chłopcy, no przecież dzwonienie w czasie lekcji to nic takiego....przecież ta baba Iksińska i tak nic nie wie. Albo palenie na boisku...no co...niech się cieszą, że młodzież kulturalnie wychodzi na dwór a nie pali w klasie.
 
 
Oj pretensje i tylko pretensje. Jakoś żaden z tych młodocianych Einsteinów nie pomyśli, że dzięki tym belfrom potrafią wysłać sms-a czy grać w te swoje śmieszne podróbki życia.


Rodzice też nie lepsi. Wracając jednego dnia ze sklepu szłam (prawie całą drogę) za matką z synem i usłyszałam taką rozmowę:
matka-Co dziś było w szkole?
syn-Nie wiem.
matka-Jak nie wiesz?
syn-Jak mi ta stara małpa kazała odpowiadać, to już się wszystkiego ode chciało.
matka-Tak bez zapowiedzi kazała ci odpowiadać? Przecież wczoraj nie mówiła, że trzeba się nauczyć!
syn-Nic nie gadała. Ale jak mi wpisała ''pałę'' to od razu poszedłem do dyrektora. Darła się, że mam siadać ale miałem ją w dupie.
matka-Bardzo dobrze. Z nimi trzeba ostro. Jutro rano ja pójdę do ''starego'' i zapytam, czy on wie jacy ludzie pracują w tej tandetnej szkole. ... I co pewnie jeszcze ci coś zadała?
syn-W dupie to mam. Jak nie znajdę w necie to pieprze, nic nie robię. Mogą mi naskoczyć.

Chłopiec był mały, tak ''na oko'' IV klasa ale zachowanie jak pijaczek spod budki z piwem.
A mamusia? Szkoda czasu na nią.
 
 
I teraz nasuwa się pytanie: jak takie dzieci mają szanować innych, jak mają poradzić sobie w dorosłym życiu, jeśli już od samego początku wychowywane są w taki sposób. Jestem zbulwersowana podejściem większości dzisiejszych rodziców.
Szkoła ma: nauczyć, wychować, nakarmić, zastąpić niańkę...a rodzice co?
 
 
Zabrzmi jakbym miała z 60 lat, ale za moich czasów nauczyciela się szanowało, owszem może i części nie lubiło, ale szanowało. Ja nie raz dostałam od nauczyciela po uszach, łapach nawet kilka razy po dupie. Jak się nie nauczyłam i była pała z odpowiedzi to nikt głośno nie bluzgał-to była moja wina-za moich czasów nauczenie się na lekcje było rzeczą tak oczywistą jak oddychanie.
 
Więc jeszcze raz. Z mojego pokolenia ''wyszli'' specjaliści, z poprzedniego ''profesorowie'' a z obecnego? ...nastoletnie matki i nieletni przestępcy.
 
U nas się mówiło: szanuj nauczyciela swego bo możesz mieć gorszego.
Dziś nauczyciel mówi: szanuj ucznia dobrego - nie znajdziesz drugiego.
 
Pamiętam, że po maturze dostałam w łeb od nauczycielki bo zapomniałam jakiejś pierdoły i kiepsko mi poszło...i jestem jej za to wdzięczna.
Dlaczego? Bo nauczyciel widząc, że uczniowie się starają, też się stara-ma dla kogo.
 
 
 
DZIŚ I KAŻDEGO INNEGO DNIA PRACY,
DRODZY NAUCZYCIELE, ŻYCZĘ WAM:
 TYLKO TAKICH STARAJĄCYCH SIĘ UCZNIÓW
(a ci z pretensjami niech sobie załatwiają nauczanie domowe i rodzice niech się z nimi użerają)
ŻYCZĘ WAM CIEKAWYCH ŚWIATA UCZNIÓW,
MAŁYCH CHEMIKÓW I BIOLOGÓW,
ŻYCZĘ WAM MATEMATYCZNYCH GENIUSZY I MŁODYCH EINSTEINÓW,
ŻYCZĘ WAM SAMYCH SZYMBORSKICH, TUWIMÓW I SIENKIEWICZÓW.
 
Niech Ci nie zbraknie nigdy chęci i zapału, chociaż pracy jest dużo a czasu mało,
i niewielu docenia, że praca Twoja niełatwa, bo często leniwa i krnąbrna dziatwa.
Trzeba dużo zdrowia, dużo czasu stracić, aby dziecięcy rozumek rozwinąć, wzbogacić,
który gdy dorośnie, dopiero zrozumie, jak jest w życiu ciężko, gdy się mało umie.
 
 
A mojej mamusi, która też jest nauczycielką:
Dziękuję za pokazanie:
 że porażki mogą czegoś nauczyć,
że przez przeżywane trudności, można odkryć swą siłę,
że miłość i życzliwość często znajduje się w najciemniejsze dni.
 
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO  :)
 

czwartek, 10 października 2013

przeżyć i nie zwariować

Koniec numerowania. Sądziłam, że numerowane posty będą lepiej widoczne, jednak od dziś koniec z numerkami. To nie poczekalnia u lekarza :)

Ale do rzeczy.
Ostatnie trzy tygodnie to był prawdziwy ''front wschodni''.
Znaczy u mnie, bo u innych to pewnie było normalnie.
Mała chodziła nerwowa (delikatne określenie), choróbsko dopadło każdego z nas, nocna zmiana ślubnego i moje urodziny....i jeszcze produkcja musu jabłkowego.

Front wschodni, atomówka, ech...jednym słowem MAM DOŚĆ. No dobra, to były dwa słowa.

 
ale chronologiczne:
 
najpierw mój ślubny przyszedł z roboty jakiś zachrypnięty i smarkaty, tego samego dnia mała wróciła z przedszkola w podobnym stanie;
następnego dnia, zamiast lepiej to gorzej....azymut apteka....cholera, że też na kilka małych pudełeczek można wydać ponad 200zł (a to była dopiero pierwsza wizyta w tym przybytku);
dzień trzeci: małej się polepsza, ślubny bez zmian...mnie trafiło;
kolejne dni były wcale nie lepsze...ale już wiemy czemu malucha taka marudna;
po wielu dniach boju, po wielu wizytach w aptece (plus kilka u lekarza) udało się wyjść zwycięsko z tej ofensywy: biedniejsi w sumie o jakieś 500zł, ale zdrowi...można uznać to wygraną;

 
teraz pozostało tylko przygotować imprezę;
oczywiście mojego ślubnego znów trafiła nocna zmiana-ostatnie lata na każde spotkanie rodzinne czy święta go tak trafia. Co muszę mu oddać, w sam dzień imprezy pomaga jak może. Nie muszę się martwić, że:
 
-czegoś zabrakło (natychmiast leci do sklepu),
-nie mamy dość krzeseł i stół za mały (zaraz znosi od naszej prababci),
-trzeba ogarnąć salon bo mała postanowiła w ostatniej chwili: poukładać wszystkie puzzle / wysypać paluszki i zajadać je prosto z podłogi / porysować po panelach
-no i oczywiście znoszenie wszystkiego na stół (to właśnie dlatego za każdym razem na tym stole jest to co tygrysy lubią najbardziej)
-oj bo zapomniałabym o najważniejszej tradycji: pokłócić się przy okazji tak z częstotliwością 7 razy n minutę :)
 
Ogólnie rzecz biorąc, udało się nam przetrwać ten prawie miesięczny czas próby.
Oby do przodu. Nie ma co się roztkliwiać nad sobą.

Teraz robimy przygotowania do Halloween. Co prawda nasi miejscowi księża uparli się, żeby zbojkotować ten dzień (wykupują wszystkie dynie-śmieszne) u nas i tak będzie wesoło...ale o tym innym razem.
 
 
P.S.1.
Mała była marudna bo ruszał się pierwszy ząbek-fajny z niej szczerbulec
 
 
P.S.2.
Paulina jak mogłaś zwiać tuż przed moimi urodzinami??? Małpiszonie jeden!!
Nie daruję ci tego, poczekaj do Wigilii, św. Mikołaj, w przeciwieństwie do ciebie, była na moich urodzinach i już wszystko wie, rózga też się znajdzie...