czwartek, 10 października 2013

przeżyć i nie zwariować

Koniec numerowania. Sądziłam, że numerowane posty będą lepiej widoczne, jednak od dziś koniec z numerkami. To nie poczekalnia u lekarza :)

Ale do rzeczy.
Ostatnie trzy tygodnie to był prawdziwy ''front wschodni''.
Znaczy u mnie, bo u innych to pewnie było normalnie.
Mała chodziła nerwowa (delikatne określenie), choróbsko dopadło każdego z nas, nocna zmiana ślubnego i moje urodziny....i jeszcze produkcja musu jabłkowego.

Front wschodni, atomówka, ech...jednym słowem MAM DOŚĆ. No dobra, to były dwa słowa.

 
ale chronologiczne:
 
najpierw mój ślubny przyszedł z roboty jakiś zachrypnięty i smarkaty, tego samego dnia mała wróciła z przedszkola w podobnym stanie;
następnego dnia, zamiast lepiej to gorzej....azymut apteka....cholera, że też na kilka małych pudełeczek można wydać ponad 200zł (a to była dopiero pierwsza wizyta w tym przybytku);
dzień trzeci: małej się polepsza, ślubny bez zmian...mnie trafiło;
kolejne dni były wcale nie lepsze...ale już wiemy czemu malucha taka marudna;
po wielu dniach boju, po wielu wizytach w aptece (plus kilka u lekarza) udało się wyjść zwycięsko z tej ofensywy: biedniejsi w sumie o jakieś 500zł, ale zdrowi...można uznać to wygraną;

 
teraz pozostało tylko przygotować imprezę;
oczywiście mojego ślubnego znów trafiła nocna zmiana-ostatnie lata na każde spotkanie rodzinne czy święta go tak trafia. Co muszę mu oddać, w sam dzień imprezy pomaga jak może. Nie muszę się martwić, że:
 
-czegoś zabrakło (natychmiast leci do sklepu),
-nie mamy dość krzeseł i stół za mały (zaraz znosi od naszej prababci),
-trzeba ogarnąć salon bo mała postanowiła w ostatniej chwili: poukładać wszystkie puzzle / wysypać paluszki i zajadać je prosto z podłogi / porysować po panelach
-no i oczywiście znoszenie wszystkiego na stół (to właśnie dlatego za każdym razem na tym stole jest to co tygrysy lubią najbardziej)
-oj bo zapomniałabym o najważniejszej tradycji: pokłócić się przy okazji tak z częstotliwością 7 razy n minutę :)
 
Ogólnie rzecz biorąc, udało się nam przetrwać ten prawie miesięczny czas próby.
Oby do przodu. Nie ma co się roztkliwiać nad sobą.

Teraz robimy przygotowania do Halloween. Co prawda nasi miejscowi księża uparli się, żeby zbojkotować ten dzień (wykupują wszystkie dynie-śmieszne) u nas i tak będzie wesoło...ale o tym innym razem.
 
 
P.S.1.
Mała była marudna bo ruszał się pierwszy ząbek-fajny z niej szczerbulec
 
 
P.S.2.
Paulina jak mogłaś zwiać tuż przed moimi urodzinami??? Małpiszonie jeden!!
Nie daruję ci tego, poczekaj do Wigilii, św. Mikołaj, w przeciwieństwie do ciebie, była na moich urodzinach i już wszystko wie, rózga też się znajdzie...
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz