piątek, 26 sierpnia 2016

to zamach czy włamanie?

Ostatnimi czasy w naszym domku wygląda jakby nastąpił jakiś wybuch. Gaz, bomba...wszystko jedno, rozpiździaj pierwsza klasa i nie da się normalnie poruszać.

A wszystko przez jeden mały kaloryfer.
Do tej pory werandę mieliśmy tragiczną. Bez ogrzewania, drzwi z zamarzającym zamkiem, okno, które się nie otwiera, tak więc wszystko razem dało piękną wilgoć. W ciągu 3 lat straciliśmy kilka par butów i kurtek. I od tych nieszczęsnych 3 lat nie mogliśmy się zebrać w sobie, żeby zamontować ten pieprzony kaloryfer. Całe trzy lata, że wreszcie nastał ten sądny dzień i pojechaliśmy po rurki, złączki i całą resztę.

I się zaczęło. Oczywiście, żeby nie było za prosto, wymyśliłam sobie, że rurki mają iść z salonu [w ścianie]...tak za tą półką z książkami i wersalką:

   

W ciągu jednego dnia zrobiło się u nas takie pobojowisko, że aż brak słów by je opisać. Szafy na środku werandy i salonu. Wszystkie książki wylądowały w kartonach w sypialni. Rzeczy z wersalki w kartonach u Wiki. Całkowity brak podłogi w pierwszym i połowiczny w drugim pokoju.

 
 
 

Psy oczywiście zakręcone jeszcze bardziej niż nacodzień [chociaż nie sądziłam, że to możliwe]. Dodatkowo jak na nieszczęście, mała tak bardzo przestraszyła się kucia ścian, że początkowo mogłam tylko pomarzyć o spokoju. Na szczęście przedwczoraj przeszło jej już tak do końca i nawet postanowiła, że podłoga w salonie też wymaga wymiany:


Tak to śrubkowkrętak - na równi z wałkiem, ulubiona zabawka Wiktorii. A co sobie dzieciak będzie żałować? Niech się bawi...podłogę się wymieni, stosunkowo niska cena za uśmiech i chwilę spokoju...choć ta chwila trwała całe pół dnia. 
Qrna, warto było poświęcić panele.
Po tym nieszczęsnym kuciu już poszło lepiej. Nawet butla z gazem była ciekawa [chociaż Wika umierała z ciekawości, to doskonale zdawała sobie sprawę, że podejść nie wolno]. Po sprawdzeniu, czy przypadkiem nic nie cieknie, rurki wreszcie doczekały się ubranek [no bo ile można golizną ze ścian świecić?]

 

Werandka ma ten wymarzony grzejniczek i całkiem nowe kolorki. Wcześniej był jasny niebieski i ciemny róż [fuck - babka w Brico przekonała mnie, że wyjdzie bardziej w czerwień a tu dupa]...czyli burdel w niebie :p
Teraz jest pomarańczowo-zielona i niech sobie mówią co chcą, wygląda zajebiście.
Podsumowując te kilka dni: szafy i reszta poszły w ruch w sobotę. Kucie zaczęte w sobotę przeciągnęło się na dwa dni [bo ile można tego hałasu jednorazowo wytrzycać]. A całą resztę Daniel robi jak odeśpi nocną zmianę!!!

 
  

Co prawda sypialni jeszcze nie odgruzowałam, ale jak obiecałam Wiktorii, ona wczoraj odzyskała swój pokój. Ależ to dziecko było szczęśliwe. Wreszcie znów mogła dostać się do okna i biurka :)

Oczywiście przy ostatnim kupowaniu farb, Wika nie byłaby sobą gdyby nie wybrała też czegoś dla siebie. Obraziła się śmiertelnie bo nie zgodziłam się na wściekły ciemny róż, więc moje dziecko w akcie zemsty [cwana bestyjka] uparła się na dwa kolory. A niech jej będzie. Jej pokój, jej wybór [no w granicach rozsądku]
Z doświadczenia wiem, że biały sufit to porażka, więc nasz prawie wszędzie jest w kolorze ''latte macchiato''. Jak tylko jest to możliwe [czasem nie pozwalają już godziny a ja jestem w gorącej wodzie kąpana i jak coś wymyślę to muszę to kupić teraz-natychmiast], to tego typu zakupy robimy w jednym miejscu. Pani ze Studia Dekorala jeszcze nigdy nas nie zawiodła, zna się na swojej robocie jak mało kto :) I ten gość na fotelu za ladą - wymiata :)
A oto nasze kolorki:
poprawka w salonie bez zmian: czekofashion + karmelowy zamsz [niby ciemne ale razem wyglądają cudnie],
weranda: indiańskie lato + [podkradziona od Wiktorii] tweedowa zieleń.

Za jakiś tydzień, może dwa wchodzimy z wałkami do pozostałych pomieszczeń. 
Jakby nie patrzeć materiał już jest:
córcia wybrała do siebie: tweedową zieleń + lazurowy szantung [może dokupię jej ten róż - zobaczymy czy będzie grzeczna i zasłuży],
a sypialnia będzie w tym co zostanie, a co tam, z kolorystyki szpitalniej przejdziemy na radosną twórczość ;)


 zdjęcia pochodzą z z naszych prywatnych zbiorów,
wykorzystanie ich w jakimkolwiek celu będę uznawała za kradzież,
nie wyrażam zgody na kopiowanie, zapisywanie czy wykorzystanie zdjęć, czy tekstu w jakimkolwiek celu,
zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych [Dz.U.1997nr133poz.883] oraz ustawą o ochronie własności intelektualnej [Dz.U.1994nr24poz.83].