piątek, 4 września 2015

a ja głupia myślałam, że stres to tylko przed własnym

Niedługo pewien osobnik z naszej rodziny bierze ślub.
Wiadomo, że dzisiejsi młodzi wolą kasę zamiast prezentów, bo to i na kredyt pójdzie, i na podróż poślubną a w szafach przynajmniej nie wala się 15 kompletów niewymiarowej pościeli, 12 prawie identycznych zastaw stołowych czy 8 zestawów sztućców. Dzisiejsi państwo młodzi chcą sami decydować co im w domu brakuje i uważam to za tak samo dobre rozwiązanie jak listy prezentów dostępne dla zaproszonych gości [oczywiście sukcesywnie wykreślanych, żeby nie było, że każdy rzuci się na toster i żelazko].

Zastanawiając się ile włożyć w przysłowiową kopertę, przejrzałam kilka stron w necie. Szczerze mówiąc jestem lekko przerażona podejściem niektórych piszących. Dla większości minimum to tyle by impreza się zwróciła [+ bonus najlepiej na wspólny początek, podróż poślubną albo coś w tym stylu] a jak kogoś nie stać to niech nie robi wiochy i się nie pokazuje.
Każdy głos o tym, że niektórych nie stać na włożenie w kopertę równowartości miesięcznych zarobków [lub ich połowy] był traktowany jako obraza młodych, żenada, skandal, no po prostu idź i strzel sobie w łeb bo jesteś cham i prostak. Kilka osób podało dokładne wyliczenia z zaznaczeniem, że jak się jest gościem to trzeba zapłacić za wszystko a, że każde przekazanie koperty będzie uwiecznione to wiadomo kto kutwa a kto leciał po chwilówkę. Bo wiadomo, w naszym kraju każdy zarabia powyżej 5.000 na rękę a ''ledwo stacza do 1-go'' i jakaś tam bieda to wytwór chorej wyobraźni.
 
 
  

Każdy głoś, że ''daje się tyle na ile stać'' był potraktowany jako chamstwo i skąpstwo a własnoręcznie wykonane prezenty [jako dodatek do chudszej koperty] jako obrzydliwy badziew. I teraz wychodzi mi na to, że albo powinnam ''okraść'' córkę z terapii [bo właśnie na to wydajemy prawie całą kasę], żreć tynk ze ściany, lecieć po kredyt [którego nota bene nie dostaniemy] albo nawet w kościele się nie pokazywać bo tylko sobie wiochy narobię. 
Najfajniejszy jest urywek artykułu z którego wynika, że my osobiście powinniśmy sprzedać 1/3 mieszkania żeby dobrze wypaść na tle innych gości.


Jest kilka ''ale''.
Po pierwsze:
osobnik który się żeni jest w miarę normalny [sorki młody ale w naszej rodzinie nie ma całkiem normalnych - są jedynie mniej odstający od normalności] 
Po drugie pierwsze:
przyszła młoda też wie na czym u nas świat stoi
Mam nadzieję, nie, wiem to na pewno, że nie obrażą się na nas jeśli nie będzie to czterocyfrowa kwota
Po trzecie pierwsze:
gdybyśmy chcieli odwdzięczyć się tak samo niezapomnianym prezentem jaki dostaliśmy od tego osobnika, to powinnam dać co najmniej tak dobry koncert na ich weselu jaki on dał na naszym [ale z pewnych względów będzie to niemożliwe]
Po czwarte pierwsze:
najbardziej wredne i egoistyczne, skoro to rodzina to i my nie możemy wyglądać jak ostatnia wiocha [choć ze względu na koszt poprawy wizerunku jestem z siebie dumna jak cholera - królowa minimalizacji wydatków przy efekcie jak 1.000.000$]
Po piąte pierwsze:
drobna efektowna i niestandardowa niespodziewajka z pewnością spodoba się przeszłej młodej i mam nadzieję, że będzie miłym a nie tandetnym dodatkiem [takie coś z takim czymś - ha ! nie napiszę bo i niespodziewajki nie będzie]


Teraz pewnie pojawią się głosy, że mogliśmy nie wydawać na ciuchy a ci bardziej zorientowani, uznają że mogłam sobie odpuścić ''prawko''. A no mogłam ale suma summarum jak już je będę miała, to ten osobnik też będzie wygrany... bo nie będę go już ciągać po kraju w charterze szofera z racji kolejnych badań, specjalistów i nowych wynalazków, które mogłyby pomóc małej [i wyszło, że moje prawko to jego mniejszy wydatek na paliwo - czyli wliczam w prezent - taka wredna sknera ze mnie :p]


Tak więc, dalej nie wiem ile wypada dać w takiej sytuacji jak nasza. 
Nie wiem jak długo zostaniemy. 
I tak narobimy wiochy bo nawet w takim dniu będę patrzeć co mała ma na talerzu i dwa razy nie mówię jak będzie miała tylko swoją wałówkę [z wiadomych względów]
Nie wiem, czy do końca spełnimy oczekiwania młodych.
Wiem za to, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, by byli zadowoleni i nie musieli żałować, że nas zaprosili.
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz