środa, 23 kwietnia 2014

takich się nie zapomina

Chyba nadszedł czas by wyjawić skąd króli w awatarze i taka a nie inna nazwa bloga.

Kiedyś, dawno temu [ale dinozaurów już nie było] dostałam od ślubnego małą puchatą kulkę.

Kulka rosła jak na drożdżach i była przesłodka.

Była coraz piękniejsza i bardzo samodzielna [potrafiła otworzyć lodówkę i dobrać się do przysmaków].
 
W pewnym momencie [dość długo] miała 2 kolegów [ale o nich kiedy indziej].

Kulka dostała imię z gry komputerowej: Carmen San-Di.

Uwielbiała: filmy, kawę i ciasteczka...chociaż pałką kurczaka też nie pogardziła.
Na smyczy chodziła lepiej niż niejeden pies [o tym już kiedyś pisałam]

Kiedy urodziła się Wiki, Carmen oszalała na jej punkcie. Wiki była jej dzieckiem i koniec, my nie mogliśmy się do Meli zbliżyć, mała wyciągała ją za uszy z klatki, szła przez zwierzaka taranem, ale i pamiętała by każdego ranka dać marchewkę.
Broniła Wiktorii nawet przed typowymi dziecięcymi głupotkami.

Uwielbiałam ją. Płakałam, kiedy umarła. Było mi tak żal, że nie doczekała nowego domku.
Była wspaniała. Królik o osobowości psa :)
Kiedy jej zabrakło, zdecydowaliśmy już nigdy nie brać żadnego królika, nie wytrzymałby porównania.

Nigdy nie zapomnę Meli. Była więcej niż królikiem, była pełnoprawnym członkiem rodziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz