Po długiej nieobecności wreszcie mam chwilę dla siebie.
Wiadomo - jesień. A więc i choróbska atakują.
Przez ostatnie dni mieliśmy w domu prawdziwą kwarantannę. Morderczy bakcyl zaatakował wszystkich.
Najpierw rozłożyło dziadka.
Od niego przeszło na babcię.
Co prawda dziadkowie ograniczyli kontakt z małą kosmitką ale ja z nimi nie.
Więc siłą rzeczy kolejnym, przypadkiem zombie byłam ja.
Ależ przyjemnie się choruje kiedy w domu jest małe dziecko :(
Nie polecam...
Nie dość, że nie można liczyć na kubek gorącej herbaty
(bo tata kosmitki jeszcze się trzymał i latał do roboty)
to i głodnym krzyczącym kosmitą trzeba się zająć.
Zakupy też się same nie zrobią...
I bądź tu człowieku chory i poleż w ciszy i spokoju w łóżku...
Blada jak ściana, w delirium i z bolącym gardłem ... jak typowe filmowe zombie
nic dodać nic ująć
Mało tego, choróbsko, jak natrętny internetowy łańcuszek szczęścia, zaatakowało dalej.
Ja chora jak diabli a tata kosmitki zaczyna marudzić na łamanie w kościach, kaszel i gorączkę.
Nie dość, że sama ledwo żywa to jeszcze trzeba się było tą dwójką zająć.
Jedno szczęście, że u małej kosmitki skończyło się na lekkim katarze.
Ale tata kosmitki musiał wyzdrowieć w tempie ekspresowym bo u niego chorobowe=strata premii
(czyli jakieś 1/3 do połowy pensji
a w tym dziwnym kraju chyba nikogo nie stać na utratę kasy,
szczególnie jeśli jest to jedyne źródło utrzymania)
Sok z cytryny lał się strumieniami, mieliśmy rzeki miodem płynące a ilość czosnku na m2 mogłaby wystarczyć na wybicie wyszystkich wampirów jakie kiedykolwiek się pojawiły.
Ale wygraliśmy tą nierówną walkę :)
Teraz dochodzimy do siebie...
...a że zbliża się sobota, zamierzamy gnić przed telewizorem w łóżku...
...jak zapomniane kilkutygodniowe zwłoki.
PS.
Atak tej cholery zaczął się od szczepionek przeciw grypie w zakładzie pracy jednego z gości.
NIGDY WIĘCEJ NIE DAMY SIĘ NA TO NABRAĆ !!!
a tych co jednek dali się nabić w butelkę niewpuścimy do domu !
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz