Nie wie tego nikt, kto tego nie przeżył.
Ja usłyszałam, że moja kochana córeczka ma autyzm. Usłyszałam to 8.marca.2012. ...wspaniały dzień kobiet...
Przeszłam wszystkie etapy: wyparcie, rozgoryczenie ''dlaczego nas to spotkało'', załamanie...
miałam szczęście w nieszczęściu bo w każdej chwili mogła liczyć na mojego męża. Stanął na wysokości zadania jak mało kto.
Chociaż też się załamał, w tamtych dniach był dla mnie najlepszym wsparciem. Nadal jest.
Udało nam się przetrwać najgorsze i zaczęliśmy walkę.
W naszym małym domku każdy dzień jest walką a ten blog jest moim sposobem ''żeby nie zwariować''. Jeśli komuś moje doświadczenia pomogą-tym większy sens pisania :)
Do dziś nie umiem się pogodzić z diagnozą. Mogę rozmawiać z lekarzami czy innymi rodzicami, jednak niech nikt nie zmusza mnie bym to zaakceptowała.
Jak długo nie akceptuję choroby, tak długo mam siłę walczyć, i choć czasem ponoszą mnie nerwy to uścisk i całus od córci czyni cuda.
Dla niej warto jest walczyć. Dla niej i dla naszej rodziny.
Chcesz wiedzieć więcej?
kliknij:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz